Blisko 20 znaków drogowych naliczono na krótkim, bo tylko 200-metrowym odcinku ulicy Górczewskiej. Wszystkiemu winna jest budowa II linii metra na Woli. Kierowcy skarżą, że jeśli mieliby zastosować się do wszystkich, w pierwszej kolejności musieliby stanąć na jezdni, by w ogóle je wszystkie dokładnie zobaczyć.
Nowa organizacja ruchu zawiera znaki nakazów, zakazów, pierwszeństwa. Są też znaki tymczasowe i te, które w danym okresie nie mają zastosowania – są przekreślone, ale nadal widoczne dla kierowców i mogą wprowadzać w błąd.
Co dokładnie widzą każdego dnia kierowcy przejeżdżający ulicą Górczewską? Czasowo zlikwidowano tam buspas, więc teoretycznie samochodem powinno jeździć się tam z większą swobodą. Nic z tego, bo na tym pasie jezdni zorganizowano specjalne zatoczki i miejsca do parkowania. Kierowcy muszą więc zmierzyć się z rozpoznaniem znaków informacyjnych, jakie dotyczą stawiania w tych miejscach auta. Do tego ustawiono znaki mówiące o możliwości odholowania samochodów. Zaraz obok stoją te ostrzegające o zmianie pierwszeństwa, zakazie zatrzymywania. Przy głównym skrzyżowaniu kierowcy mogą być nieco zmyleni, bo postawiono tam znak nakazujący jazdę na wprost, ale tuż obok znajduje się informacja, która odnosi się do możliwości skrętów, a nawet zawracania.
Na warszawskich kierowców czeka nie tylko multum rozmaitych znaków drogowych, które ciężko ogarnąć. Jazdę urozmaica szereg słupków, które niejednokrotnie stanowią swoisty tor przeszkód dla jadących. Kierowcom, którzy chcieliby uniknąć nerwicy, zaleca się zrezygnowanie z jazdy po stołecznej Woli, przynajmniej do czasu wybudowania tam metra.